Coś złego stało się z kartą do aparatu i w niewytłumaczalny sposób straciliśmy zdjęcia z całego wczorajszego dnia. Dobrze, że chociaż dźwięki zostały…O 0600 zajadamy śniadanko na pokładzie przy kei. Czekamy aż odsłoni się dno. Zanim rozpoczęliśmy prace przyjechał Norman,
kolega Marka. Chłopaki zamieniają się miejscami, bo Mark nagle musi wracać do pracy, a Norman ma sporo wolnego czasu. Lecz to nie koniec zmian na dziś! Adam, pierwszy oficer, zwolnił się z pracy i rozstaje się z nami.
Jest bardzo enigmatyczny, prawdopodobnie dostał lepszą propozycję pracy. Razem z Adamem w okolice Londynu zdecydowała się zabrać także Jenny, która właśnie odebrała telefon z zaproszeniem na rozmowę o pracę w BBC... Po tych przetasowaniach zabraliśmy się do pracy w szóstkę.
Muzyka z pokładu, tańce i śpiewy na rusztowaniach, dobre nastroje i kupa śmiechu, ale robota do przodu. Tak można w skrócie opisać ten dzień.

Wieczorem skorzystaliśmy z zaproszenia Bena i we trojkę zrobiliśmy sobie „wypad na miasto”, by poznać jak bawią się Anglicy. Szczerze mówiąc głośna muzyka w klubach i zabawa kontrolowana przez „security”, to nie są rzeczy, których nam brakuje. Za to w drodze powrotnej na jacht postanowiliśmy zrobić sobie wycieczkę pontonem po zatoce, która w ciszy i blasku księżyca utuliła do snu kilkadziesiąt jachtów kołyszących się delikatnie przy bojach. Rozsypane po całej zatoce kolorowe boje wyznaczają miejsca „parkingowe”. Z silnikiem na najwolniejszych obrotach suniemy powoli po gładkiej tafli wody pomiędzy otaczającymi nas jachtami. Każdy z nich jest inny! Od małych drewnianych łodzi rybackich z żaglem, poprzez różnej wielkości jachty z plastiku, na większych stalowych jednostkach skończywszy. Otaczająca nas noc, cisza, blask księżyca na niebie, jego odbicie w tafli wody i leciutko unoszące się wokół jachciki wprawiły nas w taki nastrój, że postanowiliśmy wyłączyć silnik i, by nie zakłócać tej ciszy, śmiejąc się sami z siebie, powiosłowaliśmy na Soterię.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz