11 maja 2006
Wylądowaliśmy na Gatwick o 2000.
W odpowiedzi na naszego smsa, Kapitan – Guy – wskazał, gdzie na nas czeka. Okazał się być przesympatycznym człowiekiem w średnim wieku. Jego białym Peugeotem 306 pojechaliśmy autostradą do Portslade. W porcie naszym oczom ukazał się piękny szkuner gaflowy Soteria.
Zbudowany w 1932 r. jako jednomasztowa łódź do połowów na Morzu Północnym, został przerobiony na szkuner w 1980 r. Na pokładzie powitała nas międzynarodowa załoga: Australijka Jenny, Kolumbijczyk Manuel, i Anglicy: Ben, Mark i Adam - pierwszy oficer. Wszyscy zgodnie zdziwili się widząc nasze bagaże, zupełnie nieproporcjonalne do długości rejsu. Nie wiedzieli wtedy jeszcze, że po tygodniu, kiedy opuścimy „nasz” jacht, nie wracamy do domu, lecz przesiadamy się na następny, i następny…
Zjedliśmy kolację przygotowaną przez Jenny, po czym zainstalowaliśmy się w naszej kajucie dziobowej. Los sprawił, że nie musimy spać rozdzieleni w różnych kajutach, jak zapowiadał wcześniej Kapitan - nie dojechało dwóch zadeklarowanych wcześniej członków załogi i kajuta dziobowa jest nasza :)
O 2330 oddaliśmy cumy, aby koniecznie wyruszyć jeszcze w czwartek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz